16-go czerwca 2016 r. przy pięknej słonecznej pogodzie i w bardzo sympatycznej atmosferze w filii nr 17 Miejskiej Biblioteki Publicznej we Wrocławiu odbyło się spotkanie z Arturem Zygmuntowiczem, autorem książki „Ziemia o ludzkiej twarzy – szlakiem romantyków i pozytywistów”. Autor przygotował slajdy ze zdjęciami ilustrującymi ubiegłoroczną podróż rowerową wzdłuż wschodniej granicy Polski, a swoją opowieścią o pełnych pozytywnej energii ludziach Wschodu urzekł licznie zgromadzonych słuchaczy. Pan Artur – wrocławianin o wschodnich korzeniach – o wyjątkowych ludziach zamieszkujących opisany w książce obszar naszego kraju mógłby opowiadać bez końca, a gawędziarzem, trzeba przyznać, jest znakomitym.
Artura Zygmuntowicza nie tylko przyjemnie się słucha. Jego równie dobrze się czyta – i to nie tylko ze względu na zawartość książki. Tekst dobrze się czyta ze względu na walor prozodyjny – on po prostu dobrze brzmi, bo ma swoją melodię. Już od pierwszej strony wyczuwalne są lekkość pióra i poczucie humoru autora. Podróżnik nie stroni również od autoironii, przez co od razu zjednuje sobie sympatię Czytelnika.
W każdym rozdziale znajdujemy relację z kolejnego etapu wyprawy, ciekawą historię spotkanych po drodze nietuzinkowych osób (często romantyków z pozytywistycznym podejściem do życia), anegdoty nawiązujące tematycznie bądź sytuacyjnie do miejsc i regionów przez nich zamieszkiwanych, a także – dla zaintrygowanych i bardziej dociekliwych – bibliografię wraz z wykazem polecanych przez autora stron internetowych. Książka jest skarbnicą merytorycznych, praktycznych, nie szkolnych czy encyklopedycznych informacji na temat rejonów położonych na wchodzie Polski (czytaj: „ziemi o ludzkiej twarzy”); jest również źródłem inspiracji dla tych wszystkich, dla których ważne jest spotkanie z drugim człowiekiem.
A spotkanie z panem Arturem Zygmuntowiczem można uznać za bardzo udane, o czym niech zaświadczą zdjęcia z zasłuchanymi i uśmiechniętymi uczestnikami.
Ze wstępu do książki:
[…] w maju 2015 roku, uzbrojony w dyktafon i notatnik, wsiadłem na rower i startując z bieszczadzkiej wsi Zatwarnica przejechałem kilkaset kilometrów na północ, aż do wsi Gabowe Grądy pod Augustowem; szlakiem nie zabytków, czy przyrodniczych atrakcji, tylko szlakiem ludzi. Ludzi więcej niż gościnnych, więcej niż otwartych, więcej niż ciekawych, ale nie goszczących na pierwszych stronach gazet, mimo że to co robią, kim są i jacy są, zasługuje na pokazanie światu. Niektórych z nich znałem wcześniej, innych poznałem dzięki „poczcie pantoflowej”, czy grzebaniu w lokalnej prasie, a innych dobry los pozwolił poznać przez przypadek. Wybór roweru jako środka transportu miał swój powód- samochód czy pociąg tworzą barierę, odbierają możliwości działania nieprzewidywalnej fortunie, a rower skraca dystans do człowieka. A o spotkanie z drugim człowiekiem tu chodziło. Zapraszam zatem na spotkanie z tymi romantykami i pozytywistami, którzy zechcieli mnie i Państwa wpuścić do swojego świata. Sami Państwo ocenicie na koniec, czy były to światy zwykłe, czy też udało się choć na chwilę przejść na drugą stronę lustra.
Zdjęcia i tekst
Katarzyna Czaplińska-Białecka